O czasopiśmie

Historia

Jak to bywa w takich sytuacjach, tak też i tutaj spieraliśmy się długo o tytuł. Pomysłów, rzecz jasna, było wiele i nie wszystkie były w jednakim stopniu wybitne. Historia pomysłów w jakiś sposób jest przecież historią kształtowania się czasopisma, czy może bardziej prehistorią.

Pierwszy pomysł: CHOREO-GRAPHIA

Słowo choreo-graphia – gdybyśmy chcieli pobawić się w tłumaczenie – powieść nas może dwiema drogami. Po pierwsze choreografia jest, nie wdając się tutaj w zaułki definicyjne, umiejętnością umożliwiającą tancerzom pojawienie się na scenie. Gdyby nie choreograf, tancerze nie pojawialiby się na scenie, choć zapewne jakoś by się ukazywali. Po drugie – i to tłumaczenie miało stać za tytułem czasopisma – choreo-graphia to pisanie (o) chorei (gráphein – choreia). Choreia to jedność tańca, muzyki i słowa.

Powiem krótko, nie udało się jednak przekonać muzyków, że tytuł będzie dla nich, jako muzyczny, rozpoznawalny.

Drugi pomysł: ORCHESTRA

Historycznie rzecz biorąc, to, co my dzisiaj nazywamy ‘sceną’, Grecy dawniej nazywali ‘orchestrą’, a że na scenie wówczas głównie tańczono, orchestrato na dobrą sprawę miejsce do tańca. Im głębiej będziemy próbowali cofnąć się w czasie, a zatem im bliżej będziemy  narodzin słowa ‘orchestra’, tym więcej znajdziemy w nim tańca, z kolei im bardziej będziemy się zbliżać do naszych czasów, tym na scenie tańca było mniej. W międzyczasie scenę spotkała „przeprowadzka”, dlatego też obecnie nazywamy ją sceną, a nie orchestrą. Skene pierwotnie sceną nie była, trudno określić, jakie było jej początkowe przeznaczenie, (służyła już to jako przebieralnia, już to  jako miejsce pojawiania się rozmaitych machin teatralnych), a przede wszystkim, dlaczego w słowie ‘skene’ aktorzy „usłyszeli” zew sceny. Tego chyba się nie dowiemy, pozostaje nam jedynie przyglądać się zadziwiającym i nie do końca zrozumiałym dla nas niewzruszonym prawom historii. Słowo jednak pozostało, przyjęli je muzycy, na gruncie języka polskiego nawet podwójnie – ‘orchestra’ znaczy bowiem miejsce, w którym przebywają muzycy akompaniujący przedstawieniu, natomiast słowo ‘orkiestra’ cechuje samych tych muzyków (oczywiście wtedy, kiedy jest ich wystarczająco wielu, ale nie możemy z tą wielością przesadzać, skoro mówimy o orkiestrze kameralnej).

muzycy przekonać się znowu nie dali, argumentując tym razem, że tytułem Orchestra narazimy się instrumentalistom. Wydawcą czasopisma jest Wydział Wokalno-Aktorski, a zatem – biorąc pod uwagę, że jednak czasy dzisiejsze są nam bliższe niż starożytne – czytelnik spragniony wiedzy  oraz autor spragniony sukcesów wydawniczych, będą mogli zostać wprowadzeni w błąd. Żeby jednak nie wyszło, że muzycy, są tutaj bohaterami negatywnymi, powiem, że ostateczny tytuł czasopisma pochodzi od muzyków, a w szczególności od Pani dr Agaty Górskiej-Kołodziejskiej. 

Tytuł końcowy:ART² =[TANIEC+MUZYKA]

Art wiedzie nas ku sztuce, żeby nie było, że nie jesteśmy w stanie żyć bez angielskiego, pamiętamy o źródle łacińskim, mogłoby być Ars² ale mamy świadomość, że nie wszyscy pamiętają o  pochodzeniu łacińskim. Skoro chwalimy się zasobnością wiedzy, pochwalmy się jeszcze i tym, że pamiętamy o źródle greckim – wedle niektórych bowiem łacińskie słowo ars spokrewnione jest z greckim arete, czyli ‘dzielność’. Co do kwadratu, to tłumaczymy go w części dalszej tytułu: TANIEC I MUZYKA. I tutaj były wątpliwości. Zależy nam na uaktywnieniu również tych autorów, którzy na co dzień nie zajmują się ani tańcem, ani muzyką. Chętnie widzielibyśmy w naszym czasopiśmie teksty poruszające problematykę nie tylko formy, lecz także materii – artykuł o naturze ruchu albo o naturze dźwięku. Trzeba jednak złożyć jasną deklarację programową. Tym bardziej, że dla autorów, którzy zajmują się na co dzień tańcem i muzyką, ruch i dźwięk mógłby być zwodniczy. No i potęgowanie. Ktoś mógłby stwierdzić, że należałoby odwołać się raczej do dodawania, ale – przy całym szacunku do dodawania – wiedzie ono raczej ku ruchom posuwistym i majestatycznym, i chyba jednak przewidywalnym. Choć czasopismo jest we wczesnej fazie narodzin, krok posuwisty i przewidywalny raczej jest mu obcy. Wierzę w to, że potęgowanie w przyszłości – jeszcze może mglistej – będzie się kojarzyło z potęgą.

dr Juliusz Grzybowski

Back to Top